sobota, 3 grudnia 2011

Geometryczna tajemnica weneckiego domu Marii



Miejsce akcji: Accademia Carrara, Bergamo, Italia 
Czas: 1504 - 1508 r.
Autor: Vittore Carpaccio 
Tytuł: "Narodziny Dziewicy"

Oto pokój pełen kobiet, którym przygląda się jedyny w tym gronie mężczyzna. W perspektywie amfilada wskazująca, że jesteśmy w palazzo, którego właścicielami muszą być zamożni ludzie. Służących jest w tym palazzo więcej, niż członków rodziny, której jest własnością. Pokój na pierwszym planie to sypialnia ze zręcznie wbudowanym w ścianę łożem w stylu typowym dla renesansu. Na tym łożu leży młoda kobieta, której twarz wyraźnie wskazuje na przeżywane szczęście. 



To Anna, która właśnie urodziła dziecko. Długo nie mogła zajść w ciążę, a jej mąż Joachim stracił już nadzieję na potomstwo. Stoi tam nawet z długą siwą brodą i patrzy na cud, który przydarzył się w jego domu. Prawie nie wierzy własnym oczom. Choć po Annie tego nie widać, to ona także ma już swoje lata. Nie ma to jednak znaczenia w obliczu decyzji, które podejmują niebiosa. Anna wyprosiła i wymodliła dla siebie i swojego męża tę małą istotę, którą teraz szykuje się do kąpieli. Postanowiła przekupić Boga, w którego wierzyła i zaoferowała, że jeśli ten da jej dziecko, to ona i jej mąż poświęcą je służbie Panu. Nic dziwnego, bezdzietne małżeństwo wielu małżonkom wydaje się niespełnione i często desperacko poszukują oni sposobów na dopełnienie sensu swojego życia. W takiej desperacji była Anna.
Swoją drogą, ciekawe co myślałaby ta kobieta na temat współczesnych metod pomagania w zajściu w ciążę. Będąc w tak rozpaczliwym położeniu, ogarnięta przez wielkie pragnienie posiadania dziecka. Doświadczenie wielu kobiet starających się o dziecko pokazuje, że dziś modlitwy to za mało. Ten przykład, to także dowód na to, że w kwestii dzietności kobiety same biorą sprawy w swoje ręce. Skoro zrobiła to nawet babka Jezusa. 
Anna miała szczęście, że wystarczyły prośby. Nie spodziewała się jednak, że nawiedzi ją anioł i przepowie, że jej dziecko będzie wielbione przez cały świat. Naturalnie, anioł nie powiedział, co będzie trzeba w tym celu zrobić. 
Miły Czytelnik domyśla się zatem, że Anna powiła córkę, która zgodnie z przepowiednią anioła stała się najsławniejszą dziewicą świata.

Wróćmy jednak do naszego palazzo. Jest tam piastunka, która zabiera się za kąpiel małej. Nad główką dzieciaka Carpaccio namalował już delikatną aureolę. Chyba z tego tylko powodu  dzieciątko nie wierzga nóżkami w reakcji na kąpiel, która za chwilę nastąpi. Wybrańcy muszą trzymać fason. 
W domu Anny i Joachima każdy zajęty jest obowiązkami, które wynikają z pełnionej przez niego roli. Panuje powszechny ład, porządek, a szczęście maluje się na twarzy każdej z postaci, choć bez euforii. Nikt bowiem nie zdaje sobie jeszcze sprawy z tego, jaką rolę w dziejach ludzkości odegra pannica, która wyrośnie z tego niemowlęcia. Ba, Anna i Joachim to przecież dziadkowie Jazusa z Nazaretu. 
Na obrazie Carpaccia są jednak zamożnymi Wenecjanami, bo malarz sam był Wenecjaninem i mieszkał w Wenecji. Życie bohaterów obrazu toczy się zatem zgodnie z harmonogramem przyzwoitego Wenecjanina. 
Carpaccio nigdy nie był w Nazarecie, nie domyślał się nawet jaki styl znalazłby we wnętrzach tamtejszych domostw. Zawiesił jedynie na ścianie dyskretny żydowski akcent w postaci tabliczki z napisem hebrajskim. A na podłodze pokoju, tuż przy wyjściu, w samym środku perspektywy, którą tworzy amfilada pokoi wrzucił dwa, chrupiące coś w najlepsze, króliki.
Za tymi królikami jedna służąca dogląda ognia w kominku, a druga jeszcze dalej, to prząśniczka pochłonięta swoją pracą. Na ścianach obrazy, misterne sztukaterie, kilimy przerzucone przez meble – słowem idealny ład i porządek. Na podłodze nie ma nawet pyłku, a te dwa króliki chrupią coś smakowitego nie krusząc nawet odrobinę. Przypominają, że narodziny Marii stały się symbolem urodzaju. Ustanowione święto Matki Bożej Siewnej stało się granicą między uprzątnięciem pól, a orką i siewem. Dawniej był to bardzo czytelny na obrazach symbol. Dziś można się pomylić i pomyśleć, że króliki biegały po pałacach jak psy czy koty.  
Zasiała Anna w swojej córce zatem ziarno boskie i oddała ją w ręce okrutnej historii zbawienia świata. To niemowlę u Carpaccia może nawet z tego powodu mało radosne. Która kobieta chciałaby urodzić się po to, by urodzić i stracić jedyne dziecko, nawet dla dobra ludzkości. Czego nie wycierpiała Anna, to za nią wycierpiała Maria, chciałoby się powiedzieć.



Geometryczna tajemnica.


Co jednak z tym obrazem, bo piękny i wciągający, choć uporządkowany niemal pod linijkę. I w tym tkwi tajemnica tej kompozycji. Gdy przyjrzeć się bliżej poszczególnym fragmentom obrazu, to można zauważyć, że cała kompozycja opiera się na trójkątach. Anna leżąca w łożu wraz z dwiema służkami po swojej lewej i prawej stronie tworzy jeden trójkąt. Te same służki stanowią podstawę trójkąta, który tworzą również z piastunką. Są to dwa stykające się podstawami trójkąty równoboczne. Następnie owa piastunka wraz z Joachimem tworzy podstawę kolejnego trójkąta, którego wierzchołkiem są służące w następnych pokojach. Choć jeszcze po drodze są dwa króliki, które także mogą być wierzchołkiem trójkąta, którego podstawę tworzy piastunka z Joachimem. W ten sposób mamy znowu dwa trójkąty tyle, że równoramienne i jeden wpisany jest w drugi. I tak oto dwa trójkąty równoramienne mają tę samą podstawę. A przypieczętowaniem trójkątnego tańca postaci jest trójkąt równoramienny odwrócony podstawą do góry, który tworzy dopiero narodzona Maria ze swoimi rodzicami.






Na tym nie koniec trójkątnych niespodzianek. Dominują one także w architekturze wnętrza. Łoże Anny zwieńczone jest kotarą rozsuniętą w trójkąt równoramienny. Nad tabliczką z hebrajskim napisem umocowano zasłonkę odsłoniętą w trójkąt prostokątny. Nad drzwiami sztukateria w kształcie trójkąta równoramiennego.  Sklepienie kominka w sąsiednim pokoju tworzy kolejny trójkąt prostokątny. Ponadto wiele drobnych trójkątów, które są elementem zdobienia ściany, np. nad kotarą łoża Anny. 
Jak to w malarstwie bywa, a szczególnie w dawnym, rzadko co jest przypadkowe. Trójkąty są zatem szczególnie ważnym symbolem tego dzieła. Czytelnikowi może zdawać się oczywiste, że chodzi o Trójcę Świętą. Byłaby to jednak informacja bardzo na wyrost w tym, co Carpaccio przekazuje na płótnie. Trójkąt bowiem jest jednym z najwcześniejszych symboli światła. Oznacza płomień, bóstwo, ruch, ale przede wszystkim płodność i nieskończoność. W trójkącie zawiera się trójca pojęć, rzeczy i zjawisk. Trzy ramiona trójkąta to linie przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. 
I wreszcie najstarsza symbolika trójkąta, bo wywodząca się z prastarej magii ochronnej dotyczy właśnie nowo narodzonego dziecka. Trójkąt ułożony z trzech gałązek lub z trzech kawałków trzciny na kołysce dziecka chronić je miał przed kradzieżą, zamianą lub "złym okiem".
W domu Marii widać zatem trójkątną harmonię i wszechobecnego Boga. Wyłania się z tej symboliki również dawna pogańska tradycja o tym, jak chronić nowo narodzone dziecko.


Jest jeszcze jedna figura o istotnym znaczeniu. To okrąg, który tworzy wanna, w której za chwilę wykąpana zostanie Maria. W ten sposób kompozycja ujawnia okrąg wpisany w równoramienny trójkąt. To symbolika wszechmocy boskiej. W prastarej magii natomiast znalezienie się w środku okręgu chroniło przed bezkształtnym chaosem. Dziecko jest tak bardzo cenne dla swoich rodziców i ze względu na swoje przeznaczenie, że daje mu się największą ochronę.   


I na koniec ostatnia tajemnica tego obrazu. Do jej rozszyfrowania potrzebny jest kwadrat całego płótna. W ten sposób wszystkie trójkąty wpisują się w tę figurę geometryczną. A trójkąt wpisany w kwadrat jest symbolem bóstwa i człowieczeństwa w jednym. Mówi o tym, że człowiek to energia ducha i materii, które są ze sobą nierozłączne. Bóg jest zatem wokół człowieka i w nim samym. Siły życia i śmierci spotykają się w każdym z nas. 


Być może tak właśnie Carpaccio przemyślał swój obraz. W renesansie trójkątna symbolika była powszechna. Być może ktoś kiedyś już to opisał w podobny sposób. A może to zwykły przypadek. Może nieświadoma projekcja malarza. Tym nie mniej ciekawe.
 


„Narodziny Dziewicy” to tempera na płótnie przyciętym w prawie idealny kwadrat (128cm x 126cm). Obraz pochodzi z późnego okresu twórczości artysty i odzwierciedla spokojne usposobienie malarza w tamtym czasie. Na stałe to dzieło mieszka w Bergamo – pięknym mieście u stóp Alp w odległości ok. 50km od Mediolanu.

Dom, w którym Maria przyszła na świat jest dziś nieznany. Znane natomiast jest miejsce, które uważa się za dom Marii, w którym zakończyła ona swoje życie. Podobno jest nim  dom na Wzgórzu Słowików, które znajduje się w obecnej Turcji, nad ruinami miasta Efez. Odnalezione pod koniec XIX w. przez wyprawę badawczą księży z Izmiru uważa się obecnie za ostanie miejsce pobytu Matki Jezusa. 

P.S. Accademia Carrara w Bergamo remontuje się od kilku już lat. W związku z tym dostępna jest oczom zwiedzających tylko część imponującej kolekcji. Tymczasowo eksponuje się ją w Palazzo della Ragione przy Piazza Vecchia w części Bergamo zwanej Citta Alta. Co parę miesięcy Włosi wymieniają obrazy i w efekcie nigdy nie wiadomo, na które z nich akurat się trafi. 

P.S. Każde zdjęcie można kliknąć, by zobaczyć je w większym formacie.


P.S. Artykuł napisany w ramach projektu "Jesień 2011 w Moim Muzeum" (patrz zakładki: "Najbliższe projekty", "Współpraca")

4 komentarze:

guciamal pisze...

Już się nie mogłam doczekać kolejnej wizyty w twoim muzeum. Jak zwykle ciekawy opis obrazu na który zapewne nie zwróciłabym sama uwagi. Carpaccio nie należy do moich ulubieńców, więc poza Kurtyzanami nie znałam jego obrazów.

Anonimowy pisze...

Ten obraz mnie wciągnął i nie wiem już sama czy to zasługa doskonałej perspektywy, czy genialnie snutej opowieści. Dziękuję za inspirację. Alicja

Anonimowy pisze...

Geometria od zawsze kryje symboliczne znaczenie. Myślę, że w obrazach jest go (tego znaczenia) więcej, niż o tym mówimy. Zauroczona szukałam trójkątów w tym obrazie z Pańskimi wskazówkami.
pozdrawiam
Magda R.

sukienka w kropki pisze...

Obecność królików na tym obrazie zapewne nie jest przypadkowa, ponieważ w symbolice chrześcijańskiej był on używany dla zobrazowania zwycięstwa nad żądzami cielesnymi i z tego względu czasem towarzyszy Marii oraz niektórym świętym jako atrybut czystości. Swoją drogą bogactwo symboli używanych przez niegdysiejszych malarzy jest naprawdę nieprzebrane...