piątek, 25 maja 2012

Na imzadzie gram twój ból...


„Na imzadzie gram twój ból,
w dal odejdzie, w przestrzeń pól.
Gdy wypuścisz, to ci ulży,
gdy otworzysz, to nie umrzesz.
Rozpacz zostaw, odsuń precz,
zacznij widzieć nową rzecz…”
/D.Ż/



Miejsce akcji: sala dzieł odzyskanych (17.V - 10.VI.2012), Muzeum Narodowe, Warszawa, Polska
Czas: 1884 rok
Autor: Anna Bilińska – Bohdanowicz
Tytuł: "Murzynka"





- Powiedz coś o sobie…
- Słabo mówię po francusku.
- Powiedz tak jak umiesz. Skąd wzięłaś się w Paryżu?
- Przyjechałam z oficerem francuskim. Wierzyłam, że kocha.
- Rzucił cię.
- W moich stronach nie miałby prawa tak postąpić.
- Cierpisz.
- Cierpię ze wstydu i złości na siebie samą.
- Wytrzymasz pozować kilka godzin dziennie?
- Dobrze płacisz, to wytrzymam. Muszę mieć za co wrócić na moją pustynię.
- Będziesz zakładać ten naszyjnik. Półksiężyc to jeden z symboli twojej religii, prawda?
- Tuaregowie nie dadzą sobie niczego narzucić.
- To nie jest prawdziwe złoto. I trzymaj, proszę w ręku ten wachlarz.
- Trochę dziwny. Wolałabym swój imzad. Boję się ciebie.
- Myślałam, że nie uśmiechasz się, bo jesteś nieśmiała.
- Masz dużo bólu w sobie. Nie mogę się uśmiechnąć, bo złe moce wejdą przez moje usta w moje ciało i opanują mnie. Mogłabym tu zostać i zmarnować sobie życie do reszty. Powinnam też mówić jak najmniej.

- Twoim zdaniem jestem zła?
- Nie, tylko masz dużo bólu w sobie.  
- W tym roku odeszły dwie najbliższe mi osoby: ojciec i przyjaciółka.
- Jesteś w tej  żałobie, którą urządzacie po śmierci bliskich. Trzymasz ich przy sobie.
- Nie rozumiem.
- Nie pozwalasz im umrzeć, bo ciągle z nimi jesteś. Nas nie obchodzi zmarły. Zakopujemy ciała w piasku i jedziemy dalej. Boję się, gdy ktoś żyje ze zmarłymi tak jak ty.
- Dopiero ich pochowałam. Jak pogodzić się z ich śmiercią.
- Masz mężczyznę?
- Tak, mam narzeczonego.
- Mieszka z tobą tutaj?
- Nie, teraz jest we Lwowie – to daleko stąd, na wschodzie, w moim kraju.
- Powinien dla ciebie zaśpiewać.
- Dlaczego zaśpiewać.
- Kobieta powinna grać na imzadzie, a jej mężczyzna powinien śpiewać. Wtedy złe moce odchodzą, a ból uwalnia się.
- Nie ruszaj wachlarzem proszę.
- Głupio się z nim czuję. Mogłabyś go namalować, żeby przypominał imzad? Mój wstyd będzie mniejszy.
- Jak wygląda imzad?
- Robi się go z tykwy. Ma jedną strunę. Maluję na nim taki wzór i czasem swoje imię.

Murzynka umoczyła palec w ciemnej farbie i na gładkim wachlarzu zakreśliła kilka linii.

- Czy możesz namalować go tak, żeby dla tych co chcą był tym wachlarzem, a dla mnie moim imzadem? Można prosić?
- To ciekawe. Tak namaluję. Będzie jak chcesz. Co byś zagrała na swoim imzadzie?
- Twój ból.
- Jak twoim zdaniem brzmi mój ból?
- Jak piasek Sahary zabłąkany wśród paryskich ulic.






Podobieństwo kształtu wachlarza i wzoru na nim namalowanego, do tradycyjnego instrumentu kobiet tuareskich, inspiruje mnie do szukania odpowiedzi na pytanie kim jest murzynka Bilińskiej. Żadnej wskazówki na piśmie. Żadnych przekazów ustnych. Jedynie obraz. To w nim zawiera się sens spotkania tych dwóch kobiet. Obie obce na paryskich ulicach, choć polska malarka bardziej zadomowiona. Europejka jakby nie było. Czarnoskóra modelka nie czuje się zupełnie swobodnie w tym kontakcie. Trudno jednak określić czy zadziwia ją i przestrasza żałoba malarki, czy niewygody obcego jej kraju. Może jedno i drugie.

Tuareska kobieta bacznie obserwuje swoją malarkę. Wnikliwie lustruje każdy jej gest. W skupieniu przygląda się grymasom twarzy. W każdym pociągnięciu pędzla widzi smutną nerwowość zatopionej we wspomnieniu najbliższych kobiety. Jest, ale jej nie ma. Widzi co maluje, ale nie patrzy. Dłoń równo nakłada pędzlem farbę i wygładza powierzchnię. Palce dbają o to, by pędzel sprężyście sunął po płótnie. Miesza kolory na palecie zatopiona w przeszłości. W rozmowie reaguje krótkimi zdaniami. Bardziej uprzejma, niż zaangażowana.

Skupienie Bilińskiej na jej własnym smutku jest dla murzynki bardzo frapujące. Szorstkie rysy, mocne kości policzkowe i wydatne usta ustępują spojrzeniu, które staje się korytarzem dla emocji malarki. W oczach murzynki zaciekawienie miesza się z obawą przed nowym, przed nadmiernym zaabsorbowaniem śmiercią. Towarzyszy jej fascynacja białą kobietą, której życie daleko odbiega od znanych modelce standardów. 

Ta czarnoskóra egzotyczna kobieta nie może się uśmiechnąć, bo nie widzi uśmiechu. Nie może otworzyć ust szerzej, bo boi się, że ogarnie ją stan, którego nie zna. Stan cierpienia po stracie bliskich. Reprodukcje sugerują, że usta Murzynki są lekko rozchylone. Gdy jednak przyjrzeć się dobrze oryginałowi, to okaże się, że jej usta są całkowicie zamknięte. To zgodne z wierzeniami Tuaregów. Ciemne moce wchodzą przez usta.

- Namaluję tło w kolorze twojej Sahary, chcesz?
- Zrobisz to dla mnie?
- Najkorzystniejszy dla ciebie kolor, to kolor twojego piasku. Będzie trochę ciemniejszy, bo zagubiony w paryskiej pracowni.

Kolor piasku jest jak gest uprzejmości wobec wyobcowanej tuareskiej kobiety. To także idealne zestawienie z czernią. Harmonia kolorystyczna. Jedyne światło, które widzi Bilińska. Światło o strukturze piasku, który zaczął jej wiać w oczy.

- Nie masz oporów przed odsłonięciem piersi?
- Moje ciało należy do mnie. U nas to mężczyźni zakrywają się od stóp do głowy. Kobiety mają swoją wolę. A ty cała na czarno.
- Rzeczywiście, obie jesteśmy czarne. Czarny jest teraz mój świat.


Ciekawe, że pogrążona w żałobie malarka wybrała na temat swojego nowego obrazu portret czarnoskórej kobiety. Na ile ten wybór podyktowała nieświadoma dążność Bilińskiej do otaczania się żałobnymi symbolami, a na ile równie nieświadoma potrzeba znalezienia ukojenia w kontakcie z podobnie osamotnioną, wyobcowaną kobietą?

Murzynka mówi dużo o stanie emocjonalnym Bilińskiej. Jest dla niej lustrem. Jednocześnie także możliwą i zaskakującą ulgą przez swoje zupełnie przeciwstawne podejście do śmierci. Bilińska w istocie portretuje swój stan wewnętrzny, w którym dominuje ciemność i pieczenie w oczach. Murzynka ten stan częściowo odzwierciedla.

To pierwsze moje spotkanie z tymi kobietami przywołało na myśl ludzi Sahary – Tuaregów, których kobiety mają tak silną pozycję, że stanowią same o swoim losie. Będąc muzułmankami nie zasłaniają twarzy. A islam u Tuaregów jest podporządkowany ich woli -  nie odwrotnie. Dodatkowo prawdopodobieństwo pustynnego pochodzenia murzynki podkreślają półksiężyce naszyjnika, choć nie można wykluczyć, że był to jedyny „egzotyczy” rekwizyt w pracowni Bilińskiej. Byłby to zatem zwykły zbieg okoliczności. Czy jednak prosta chrześcijanka założyłaby biżuterię z symbolami wrogiej religii?

Gdyby Murzynka była Haitanką mogłoby się to wydawać dziwne. Wtedy wyraz jej twarzy odbijałby emocje malarki przefiltrowane przez inne wierzenia i obyczaje, ale także przez lęk przed grzechem, który popełnia pozując.



Kto widzi w obrazie Bilińskiej tylko Murzynkę, ten widzi jedynie część tego, co Bilińska namalowała. Ten obraz jest jak swoisty, pełen głębi autoportret polskiej malarki. W roku śmierci swoich najbliższych, a zarazem w roku namalowania obrazu Bilińska nie miała jeszcze sił pokazać własnej żałoby dając jej swoją twarz. Są osoby, które gdy przekroczą pewną granicę bólu, pragną twarz ukryć przed światem.




W ciągu następnych dwóch lat malarka straciła jeszcze jedną ważną osobę – narzeczonego, który umarł na suchoty. Kobieta załamała się nerwowo i odseparowała od świata uciekając do Normandii. Potem pokazała światu swoją żałobę w fazie pogodzenia i odnowy. Pokazała swoją twarz po przejściach. „Autoportret z paletą” odniósł wielki, międzynarodowy sukces. Sama Bilińska zmarła sześć lat później w wieku trzydziestu sześciu lat. Serce nie wytrzymało. To jednak temat na inne z nią spotkanie.



P.S. # 1: 
Po 27.V.2012 roku "Murzynka" trafi do magazynu. Informacje o tym, kiedy i w której sali zostanie włączona do stałej ekspozycji są mało optymistyczne. Może to potrwać wiele miesięcy, a nawet kilka lat.  
P.S. # 2:
Wizyta zrealizowana w ramach cyklu "Niespodzianka muzealna" jako przedsięwzięcie ponad planem.
P.S. # 3:
Spotkaniem z "Murzynką" i Bilińską Moje Muzeum (mając lekkie obawy i jednocześnie nadzieję) debiutuje na portalu artysta.pl.
P.S. # 4 (26.V.12): Muzeum Narodowe ze względu na duże zainteresowanie zdecydowało się wydłużyć czas eksponowania "Murzynki" oraz innych dzieł odzyskanych do 10.VI.2012 roku.
Patroni wizyty:


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jestem mile zaskoczona tą "muzealną niespodzianką". Miła odskocznia na nasze rodzime podwórko. Ten portret rzeczywiście jest sugestywny. Niby żadna z niej piękność, a jednak piękna. Ciekawa hipoteza. Gratuluję wyobraźni i umiejętności budowania klimatu. Pójdę do niej, zobaczę. Faktycznie można spojrzeć na nią jak na portret samej malarki.
pozdrawiam i czekam na kolejne propozycje tego internetowego muzeum.
Magda R.

basia pisze...

Wstęp zapisany wierszem zawiera głęboki przekaz...Obydwa obrazy robią wrażenie. Portret Murzynki krzyczy emocją. Natomiast "Autoportret z paletą" jest wyrazem smutku, zadumy i rezygnacji. To oczywiście moje odczucia Danielu. Promyczki łódzkiego słońca zostawiam :)

Daniel Jerzy Żyżniewski pisze...

Pani Magdo, widzę, że odnajduje Pani coraz więcej zakątków dla siebie w Moim Muzeum - dziękuję.

Dziękuję Basiu. Taka oto siła odzwierciedlenia. Jak u Antonella da Messina modelka odbija błysk jego oka, tak tutaj Bilińska patrzy oczami swojej czarnoskórej. Dla mnie to także jest "krzyk" emocji. Miło mi, że odnajdujesz głębię w tym spotkaniu i ubierających go słowach.
serdeczności :-)