poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Wiosną gra w zielone..., czyli krótka refleksja o symbolice bytu


„Z tych drzew zrywam latorośle,
Te Marynie pięknej poślę;
„Zielonem” niech się zabawi,
A niech słuszny zakład stawi.
Ta gra tem się prawem chlubi,
Komu zwiędnie, kto je zgubi,
Lub go zbędzie innym kształtem,
Opłaca zakład ryczałtem.”
/Wespazjan Kochowski, „Zielone”, za Z. Gloger „Encyklopedia staropolska”, Wiedza Powszechna, W-wa 1985/



Miejsce akcji: cela 7 i 26 w Dormitorio di Chiesa di San Marco, Florencja, Toskania, Italia
Czas: 1395 - 1455
Autor: Beato Angelico zwany Fra Angelico
Tytuł: "Szydzenie", "Zmartwychwstanie"









Szukam zielonego, bo jeśli nie znajdę, to będę musiał dać jakiś fant. Moje poszukiwania prowadzę także we Florencji. Znajduję budynek schowany w gąszczu uliczek. W budynku pośród wielu korytarzy i pomieszczeń trafiam na jedno duże. W tej sali znajduję wielkie murowane pudło z drewnianym sufitem, które prawie w całości ją wypełnia. Wchodzę do tego pudła, a w nim korytarze, w których z kolei ponad trzydzieści małych cel. To dormitorium – miejsce refleksji. Potrzebna mi refleksja, gdy szukam zielonego, bo to ona zwiększa szansę na odnalezienie. W każdej z cel jest jakaś historia i jakieś kolory. Zatrzymują mnie dwie cele: siódma oraz dwudziesta szósta, ale to w siódmej widzę coś zielonego...




Proste geometryczne kształty miejsca do siedzenia – kojarzy się z tronem. Ma jednak przedchrześcijańskie korzenie. Składają się na niego dwie figury pozbawione jakichkolwiek ozdobników. Czworobok jako oparcie i graniastosłup jako siedzisko. Obie figury o jednoznacznych uzupełniających się barwach zieleni i czerwieni. Siedzisko wygląda jak przewrócony graniastosłup, zwieńczony szczytem w formie ostrosłupa, który ścięto. To tę figurę pokrywa jasny odcień czerwieni. Zatem w siedzisku spotykają się symbole powietrza i ziemi (figura) z symbolem ludzkiej krwi, w której jest  ciało - wszelka materia (kolor). To nawiązanie do symbolu solarnego, którego używano w starożytnym Egipcie dla wyrażenia idei komunikacji między niebem a ziemią, człowiekiem a bóstwem. W psychologii powiem, że między nieświadomością, a świadomością. Powstaje tu kierunek pionowego przepływu z dołu w górę. Dlatego ta przestrzeń łączy się z dolnymi partiami ciała Jezusa.

Natomiast tłem dla siedziska i człowieka jest ściana, do której siedzisko jest dosunięte. Staje się ona w ten sposób oparciem dla Jezusa. Zaczyna jednocześnie tworzyć całość z siedziskiem. To duży czworokąt wypełniony jasną zielenią. Zdaje się, że tej zieleni szukam. To w zieleni tej ściany zawiera się prawdopodobnie ukryty przekaz, informacja dla tych, którzy są wokół, którzy przyglądają się, którzy są częścią tej historii…; dla tych, którzy oczekują, że znajdę zieleń...

Jej znaczenie nabiera mocy wiosną, gdy przyroda budzi się do życia, gdy po martwych dniach zimowych powstaje na nowo. Zatem to dobry czas, by jej szukać i ją odkrywać. W zieleni jednak zawiera się także informacja o tym, jak powstaje życie. Żeby ją rozszyfrować potrzeba mi uświadomić sobie, że zieleń, to kolor, który powstaje z dwóch innych kolorów: niebieskiego i żółtego. Tylko połączenie ze sobą tych dwóch barw da w efekcie zieleń. Dla lepszego zrozumienia zieleni szukam zatem w symbolice jej dwóch składowych. 

Żółty to symbol słońca, energii męskiej, ognia, który daje światło i potęgę. To aktywność. Słońce jest ogniem, który wiecznie płonie, wybucha, przekształca się. Jego życie to nieustanny ruch, samostawanie i samostanowienie.

Tłem dla słońca jest niebo, którego czystość i niezawisłość gwarantują dobrą widoczność dla słońca. Niebieskie niebo to siła pasywna, żeńska, bierna, przyjmująca zjawiska zachodzące w/na słońcu. Zatem słońce i niebo to jedno, ale ich uzupełnieniem jest czerwień, czyli to co ziemskie. Zatem w tych dwóch figurach geometrycznych oraz ich barwach zawierają się: ziemia, słońce i niebo. Dwie planety, które nie mogą egzystować bez siebie i bez swojego tła. Energia jednej płynie w stronę drugiej i odwrotnie.

Będąc człowiekiem jestem integralną częścią tej przestrzeni. Wyrastam z połączenia słońca, ziemi, powietrza. Rozwijam się na ziemi i zmierzam znowu ku słońcu. Ludzka droga na poziomie fizjologicznym, to narodziny z połączenia pierwiastka męskiego i żeńskiego. Następnie życie w ścisłej współpracy z ziemią. A na koniec śmierć, w wyniku której, ciało znowu rozłoży się na poszczególne pierwiastki i stanie się z nią spójne. To nieuchronna przemiana.



Na poziomie psychologicznym życie człowieka to droga od automatycznej, nieświadomej i bezrefleksyjnej konieczności zaspokajania ziemskich potrzeb, by przetrwać do świadomości tego, że jest on częścią większej całości i może w jej ramach sam o sobie stanowić. Jest to zatem droga od zachowań popędowych, czyli nieświadomych do zachowań refleksyjnych i świadomych. To przepływ energii z dołu w górę, jak w drzewie… od korzeni do korony. To samorozwój, samoświadomość.

Ta droga dotyczy tego, czym jest wędrówka przez drzewo życia. Od nasienia do logos. Od automatycznego rozrostu do świadomego rozwoju przez słowo. Zawsze gdy myślę o tej symbolice to uświadamiam sobie, jak trafnie odzwierciedla ona, także rozwój samego mózgu na poziomie fizjologicznym.

Mózg ludzki kształtował się i nadal kształtuje właśnie według tej zasady przepływu pionowego, tj. z dołu w górę. W nim też szukam, bo jest częścią mnie i dzięki niemu określam siebie i swoje życie. Mózg jest zorganizowany piętrowo. Na samym spodzie, tj. najgłębiej (gdy patrzymy od góry) mamy pierwotną część mózgu, zwaną gadzim, bo odpowiada ona za najprostsze funkcje życiowe – reakcje walcz albo uciekaj, jedz, pij, przeżyj. Potem kilka pięter bardziej zorganizowanych funkcji, jak ruszać się czy odczuwać. I dopiero najwyżej, tj. na samym wierzchu najcieńsza warstwa zwana korową, w której powstaje myśl i słowo. To jedyna warstwa mózgu, w której przejawia się świadomość i rozwija zdolność tworzenia własnej myśli i świadomej rzeczywistości. Oczywiście tego nie mógł wiedzieć Jezus czy ktokolwiek wtedy żyjący. Mógł jednak posługiwać się mózgiem, a ten w przeważającej mierze myśli obrazami. Nie widzi słów, dopóki ich nie napisze, ale widzi rzeczy, które go otaczają. Nie zawsze potrafi nazwać to, co zobaczy, ale potrafi odwzorować, to co widzi. 



Myślenie obrazami jest wcześniejsze i trwa dłużej, niż myślenie słowami. Dlatego symbolika obrazu w historii ludzkości wciąż odgrywa większą rolę, niż symbolika słowa. Dlatego szukam zieleni, a potem jej znaczenia. Obszary w mózgu odpowiedzialne za odbiór obrazu są także znacznie większe objętościowo i starsze, niż obszary zawiadujące słowem. Słowo wciąż się rozwija, tworzy świadomą rzeczywistość. Do niej można przenieść istotę bytu. Rzeczywistość  ma zatem początek pod spodem, w pierwotnych strukturach. 


Język ludzi sprzed dwóch tysięcy lat był bardziej symboliczny (obrazowy) w tym ujęciu, niż język współczesny (język słowa). Nie mówiło się tylu rzeczy wprost, co mówi się teraz. Przede wszystkim dlatego, że nie potrafiono tak mówić. Ktoś, kto czuł, że człowiek jest częścią natury, że z niej jest stworzony i w jej obrębie się kształtuje mógł o tym mówić jedynie językiem obrazu, bo słowa były niewystarczające. Nadal tak bywa...

Ofiara Jezusa jawi mi się, w tym ujęciu, jako ofiara dla idei samoświadomości i jednocześnie jedyny język którym potrafił on mówić. To swoiste samobójstwo, które popełnił jest jak dowód na swobodę samostanowienia. Symbol przemiany. To opowieść o sile, która sama siebie rodzi, sama siebie pomnaża, poszukuje, odnajduje. Sama jest dla siebie wszystkim. Powstaje z siły ognia – słońca, które łączy się z ziemią, by tworzyć życie. I wreszcie sama siebie może zabić, jeśli zechce. Samostanowienie w drodze do samoświadomości. Symbolika chrześcijańska jest dla mnie opowieścią o tym samym, co symbolika innych przekazów, czyli o drodze człowieka przez nieświadomość ku świadomości. Myślę, że człowiek z natury ma w sobie informację o tym skąd jest i czym jest.  Ma w sobie coś zielonego... Czasami potrzebuje znaleźć zielone na zewnątrz, by zwrócić się do wnętrza. W zależności od czasów i możliwości mówi o tym na swój, różny sposób… także, a może przede wszystkim w sztuce.

Fra Angelico pewnie nie nazwałby nawet części tego, co ja przed chwilą, bo nie było wtedy wiedzy, która jest teraz. Była natomiast i jest nadal zdolność myślenia obrazami, zdolność poszukiwania i nieświadoma oraz częściowo tylko uświadomiona umiejętność nadawania obrazom znaczenia.

Komu jest łatwiej wyjść poza ograniczenia własne i otoczenia? Myślę, że temu kto potrafi wyabstrahować to, co czuje z tła, które w danym czasie i w danej przestrzeni jest tłem jedynym dostępnym. Potrafił to Jezus, bo wyabstrahował istotę bytu z kontekstu ziemskiego vel popędowego w kontekst szerszej przestrzeni, bo kosmicznej vel samoświadomości. Zasadził ludzkie życie na linii rozwoju od nieświadomego do świadomego.

Potrafił to także Fra Angelico, bo wyabstrahował symbolikę męki Jezusa z kontekstu ludzkich interakcji do kontekstu współistnienia w przestrzeni symbolicznej. Przypuszczam, że zrobił to bardziej intuicyjnie, niż świadomie…, skoro użył symboli. Zaznaczył także siłę myślenia obrazami przedstawiając historię męki przy pomocy wyabstrahowanych fragmentów tych zdarzeń, które na mękę Jezusa się złożyły. Tak właśnie funkcjonuje ludzki umysł. Gdy wspominamy, to w tych wspomnieniach jest więcej obrazu, niż słowa. Słowo samo w sobie jest symbolem tyle, że ma świadome znaczenie. To symbol, do którego bezustannie człowiek zmierza wychodząc z nieświadomości. 


Dostrzeżenie tego staje się możliwe, gdy pokona się barierę  aktów przemocy oraz reakcji na nią, które stały się udziałem oprawców Jezusa i jego samego. Fra Angelico pokonał tę barierę pokazując narzędzia i sceny męki jako obrazy krążące wokół głowy ofiary.


To dlatego te dwa freski Fra Angelico są dla mnie tak wciągające. Zawierają bowiem część nieświadomego przekazu. Widzę w nich rozważania na temat symboliki bytu, która wyłania się ze znaczenia przemiany. W tych freskach malarz uwolnił ten obszar swojej nieświadomości, który jeszcze nie miał odzwierciedlenia w słowach. Zostawił jednak swój ślad na ścianach klasztornych cel...  


Mogę zatem iść dalej - wiosna dopiero przede mną i dużo zieleni...



P.S. Źródła wiedzy: C.G. Jung "Psychologia a religia"; W. Kopaliński "Słownik symboli"; D. Forstner "Świat symboliki chrześcijańskiej"; Z. Gloger "Encyklopedia staropolska"; K. Walsh, D. Darby  "Neuropsychologia kliniczna Walsha"


P.S. Wizyta zrealizowana w ramach projektu: Wiosna 2012 w Moim Muzeum "Pod kopułami Rzymu i Florencji"

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Zawsze w Wielkim tygodniu rozważam mękę i jej symbolikę, ale nigdy dotąd nie była ona dla mnie tak czytelna, jak po Pańskich słowach. Nie wiedziałam o istnieniu tych dwóch fresków Fra Angelica - jestem pod ich wielkim wrażeniem. Doprawdy, mistrzowsko przez Pana rozszyfrowane. Pozdrawiam i dobrych Świąt życzę.
Magdalena R.

basia pisze...

Jak rzekła, tak zrobiła i oto jest...:))

Tak już na poważnie.
Odniosę się w pierwszej kolejności do kolorów użytych do namalowania tych fresków. Są stonowane, pastelowe, przez co skłaniają do refleksji. Zieleń dla mnie to zwiastun przyjścia czegoś nowego. Zieleń koi zmysły, wycisza, uspokaja. Pomarańczowy kolor i żółty dają poczucie ciepła, bezpieczeństwa. Natomiast beże i brązy kojarzą mi się z powagą, dojrzałością i dostojeństwem. W Twoim roważaniu Danielu zawarty jest przekaz mówiący o mądrości i światłości Jezusa. Przekaz dotyczący życia i śmierci. Przekaz mówiący o współgraniu tego, co ziemskie z tym, co poza ziemskie. Zmartwychwstanie kojarzy mi się z wewnętrzną przemianą, jakiej może doświadczać człowiek. Przemiana dokonuje się nieustannie tak w ziemskim świecie jak i w całym wszechświecie. Nieświadomość, świadomość i jak dla mnie coś fascynującego - podświadomość, dzięki której możemy w sobie odnaleźć to, czego świadomie zrobić nie sposób.
Słowa i ich znaczenie. Nazywając coś słowem przed oczyma pojawia się nam obraz. Obraz, który został słowem opisany, a który ukazuje się za jego sprawą w naszej wyobraźni. Zatem nie będzie błędem, jeśli powiem, że i słowem można malować obrazy. Oczywiście te wyobrażone. Obraz natomiast może przywołać myśli umożliwiające posługiwanie się słowem w celu odczytania zapisu zawartego w obrazie. Także i tu można doszukać się pewnego rodzaju przemiany. Po przeczytaniu o pierwiastku żerńskim i męskim w moich myślach nastąpiło skojarzenie yin i yang. To fascynujące jak wszystko współgra ze sobą.
Śmierć, której większość ludzi tak bardzo się boi, a przecież ona niezmiennie wpisana jest w naturę wszelkiego istnienia. Proces przemiany nieustannie trwa i trwać będzie. Nawet gwiady w kosmosie rodzą się i umierają i znowu rodzą się i umierają...
Mam nadzieję, że nie rozszalałam się za bardzo pod wpływem spontanicznych reakcji na zaprezentowane przez Ciebie freski Danielu i Twój opis słowny wywołany poszukiwaniami "zielonego" :) Jako dziecko wiosną często grałam w zielone...
Pozdrawiam i wspaniałych Świat życzę

Daniel Jerzy Żyżniewski pisze...

Dziękuję Ci Basiu za ciekawy, obszerny i pełen osobistej refleksji komentarz. Tak sobie myślę, że wszystko rodzi się i umiera i ta zmienność zdaje się być niezmiennością...
Co do podziału psyche, to nasuwa mi się stanowisko współczesnej psychologii, w którym kładzie się obecnie duży nacisk na fakt, że podświadomość czy nadświadomość to czyste konstrukty teoretyczne nie mające odzwierciedlenia w psychice ludzkiej, choć zyskały wielką popularność. Empirycznie potwierdzony natomiast to świat umysłu świadomego i nieświadomego. Dla mnie to w zupełności wystarczający podział, który i tak niesie za sobą wiele wyzwań...

Każdy obraz to dla mnie wyzwanie..., a tym bardziej obraz werbalny.

No to do "zielonego", Basiu.

Magdaleno, dziękuję za te piękne słowa i obecność w Moim Muzeum. Serdeczności.

guciamal pisze...

Danielu tyle juz razy czytalam twoj wpis i zaczynalam pisac komentarz, ze w koncu nie wiem, czy go napisalam. Chcialam ci podziekowac za zwrocenie uwagi na ten fresk. Ja nie mam takiej wiedzy na temat sztuki, aby z toba podyskutowac. Moge tylko napisac, ze dzieki niemu zwrocilam uwage rowniez na kilka innych freskow. Jest pewnie sporo racji w wypowiedzi jednego z bohaterow Rejsu- najbardziej podobaja nam sie te piosenki, ktore juz znamy :) Moze nie najbardziej sie podobaja, ale zwracamy na nie baczniejsza uwage i z czasem kto wie... Pozdrawiam poswiatecznie

Daniel Jerzy Żyżniewski pisze...

Małgosiu, każda Twoja refleksja warta jest uwagi. Od wiedzy są specjaliści. Ja też jestem specjalistą w innej dziedzinie, a sztuką zajmuję się z zamiłowania - tak jak Ty. Moje opowieści to refleksje od serca, a wiedza w nich bardziej psychologiczna, niż historyczno - sztuczna, hihihi :-)
Dziękuję za Twoje odwiedziny :-)
serdeczności